Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2009

Dystans całkowity:657.50 km (w terenie 293.00 km; 44.56%)
Czas w ruchu:28:43
Średnia prędkość:22.90 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Suma podjazdów:4390 m
Maks. tętno maksymalne:191 (100 %)
Maks. tętno średnie:169 (88 %)
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:46.96 km i 2h 03m
Więcej statystyk

Asfaltowy koniec kwietnia

Czwartek, 30 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Wieczór był tak ciepły, że nie mogłem nawet stestować mojej nowej bluzy KTM. Nic to jednak - bo było tak przyjemnie i noga tak podawała, że aż miło było patrzeć w licznik :)

Niestety, oświetlenie za słabe na jazdę w terenie...

Orange Day i trip po okolicy

Wtorek, 28 kwietnia 2009 · Komentarze(3)
To był na prawdę męczący dzień.
Poranna przejażdżka po Malcie, Cytadeli i Rusałce - w drodze na OrangeDay, przeciągnęła się do 32 km, po tym jak zlekka przejechałem zjazd za Rusałką :/

Sam Orange Day był gruby. Urobiłem się jak dzik. Brudny i zajechany - a do tego spalony słońcem, wracałem resztkami sił.
Po drodze jednak musiałem wlecieć do Cykloturu po kulki - bo oczywiście, szmatława, przednia piasta znów zaczęła chrupać - aż nawet Jason testując mój rower uznał że coś jest nie tak... A kiedy już nawet jakiś Malaj jest w stanie to zauważyć, znaczy że jest padaka doszczętna :/

Po demontażu, okazało się zresztą co widać:



Shimano robi tak gówniane piasty, że żal na to patrzeć.
Jeśli będę musiał rozkminić całe koło i wymienić piastę, na 9999% nie będzie to piasta Shimano.
Należy od razu wspomnieć słynnego STX RC (2.5kkm) i LX SilentClutch, (5.5 - 7kkm), które również poległy haniebnie.
Nic to... Wymiana i jedziemy dalej :)

Robo i z powrotem

Poniedziałek, 27 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Szybki trip - przed pracą nieco dłużej niż zwykle bo poranek był bardzo przyjemny.
Po pracy - czas u było nie za wiele - więc nie nakręciłem dużego przebiegu.

Dzień, ogólnie bez smaczków...

Powrót bez laptucha na plecach był bardzo przyjemny ,Nie ma to jak jazda bez balastu...

Jej wysokość "Dzewicza Góra"

Niedziela, 26 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Kolejny wypad z Jakubem - tym razem do Puszczy... zielonka.
Nie brakowało błądzenia z powodu haosu jaki wprowadzał Garniak, ale ogólnie i tak pocisnęliśmy całkiem nieźle - mimo zbyt dużej ilości asfaltu w całej imprezie.

Noga podawała niemiłosiernie. Od 50 km. miałem wrażenie że słabnę, jednak na 68km. nagle włączyła mi się rezerwa i zacząłem szturmować podjazdy jak mashohista (39 kmph koło zoo, 27 asfalt za zegarem).

Ciekawostka: Dziewicza podjechana na 91% obrótów pompki :)))

Myślę, że dał bym radę spokojnie pocisnąć 1oo km - gdyby nie ograniczenie czasowe.. niestety.

A może i stety - bo wróciliśmy parę godzin później do "puszczy" z dziewczynami, i mieliśmy świetny, kojący spacerek :)

Za tydzień może znów WPN? A może poprawiona trasa po zielonce?

Udany dzień roboczy

Piątek, 24 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
To był całkiem udany dzień ze względu na kondycję i całkiem ładną trasę jaką zrobiłem przed i po pracy (z Laskiem Marcelińskim i Dębiną).
Niestety, spotkanie z ziomem się przeciągnęło i musiałem gnać do domu - mimo świetnej dyspozycji. A szkoda. Noga podawała - a pogoda - od paru tygodni jest prost wyborna do jazdy :)

Tylko trip do pracy

Środa, 22 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Niestety - mimo pięknej pogody i niezłej dyspozycji - musiałem wracać do domu, żeby wyskoczyć z Zuzką do zębologa.
Słowem - nic szczególnego nie nakręciłem. Mówi się trudno.

Coraz częściej używam blatu co jest niechybnym znakiem powracających strzępów kondycji.

Długa wycieczka po WPN

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Cóż to była za wycieczka :)

Z założenia miała to być pokuta / substytut za maraton w Murowanej - ale koniec końców chyba jednak było ciekawiej...
Skacowany Jakub dawał na podjazdach - co zemściło się na nim później - ale świetnie zmotywował mnie do zachowania porządnego tempa.

Pierwszy raz zapodałem l-karnitynę , żeby pomóc sobie nieco w przepaleniu zimowego sadła. Wróciłem 2 kg. lżejszy :)



Świetna pogoda , choć zimno. Suche dukty dały nam w kość kopnym piachem i kurzem unoszącym się z każdym obrotem koła.
Podjazdy jak zwykle wyrywały płuca z piersi i mięśnie z zaczepów.

Nowy łańcuch pracował idealnie po wieczornych regulacjach. Po 65 km. jednak finish-line poddał się i teflon znikł bezpowrotnie co było wyraźnie słychać.
Nic jednak mnie jednak tak nie zaszokowało jak siedzenie, które nawet po 81 km. nadal nie dawało mi się we znaki. Po powrocie wyszedłem jeszcze z dziewczynami na ok. 17 km przejażdżkę po maltańskich szutrówkach - prawie domykając okrągłe 100 km. tj niedzieli :)

Za tydzień - Dziewicza Góra - i mam nadzieję - kolejne 80 km.

Próbowanie nowego napędu

Czwartek, 16 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Nowe klamoty trzeba było ochrzcić.
NO nie da się ukryć, że potrzebna jest regulacja - więc popołudniu nabyłem stojak i z shimanowym manualem będę walczył z oporną przerzutką :)

Noga dziś podawała niemiłosiernie - odjazdy asfaltowe na blacie, proste podobnie.
W terenie też nieźle choć nawyk unikania chrupiącego łańcuch trochę mi jeszcze przeszkadza :D

Ogólnie wraca pała w nogi - to cieszy.

Koniec spracowanego łańcucha

Czwartek, 16 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
No i skończył się żywot legendarnego łańcucha HG-73. Po ponad 6kkm nie poddał się, ale koronka z przodu już chrupała nie miło.

Po usilnych poszukiwaniach koronki Cro-Mo, kiedy w końcu ją znalazłem na Miodowej u Rybczyńskiego - postanowiłem i tak kupić alu :) (osioł)
Potrzaskałem troszkę licznik przy okazji, ale nic mu nie jest prócz lekko pękniętego narożnika szybki.

Zrobiłem w niezłym tempie 40 kilo - ale w dwóch ratach.. :/

Napęd zaatakowałem ok 2o.3o.
Skończyłem po 1AM. Porażka... korba nie chciała się poddać... Wymieniłem stożek w piaście z przodu, ustawiłem heble, podmieniłem klocek z przodu- no i zrobiłem refresh dyferencjału. Komplet LX błyszczy aż serce rośnie. Oby wytrzymał tyle co jego poprzednik.
Niestety - tym razem konieczna będzie regulacja przerzutki z tyłu. Chwilowo mam 8 biegów :/

Stan licznika: 9.514 km.

Kolejna nocna jazda

Niedziela, 12 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria awaria
Wielkanocne pierdzenie w krzesło mi nie służyło - więc po 24 km. z Myszą, wybrałem się na nocne pociskanie pod górkę.

Ogólnie noga podawała , a powietrze było chłodne i rześkie.

Przed wyjazdem zepsułem lampkę sigmy urywając mocowanie... Beznadziejny przypadek.
Została mi tylko ta chińska badzia - ale i tak da się na niej jeździć.

Mam poważną zagwozdkę czy jechać w Murowanej Giga - czy pozostać przy medio - nie ryzykując ciężkiej łaźni i skatowania dupska - bo wiem że mimo super nowego krzesła - tyłek dostanie za swoje - po 5 godzinnym katowaniu :/