Wpisy archiwalne w kategorii

starty

Dystans całkowity:342.00 km (w terenie 295.00 km; 86.26%)
Czas w ruchu:16:22
Średnia prędkość:20.90 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Suma podjazdów:2273 m
Maks. tętno maksymalne:191 (100 %)
Maks. tętno średnie:167 (87 %)
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:42.75 km i 2h 02m
Więcej statystyk

Wągrowiec - Finał Pucharu Wlkp.

Poniedziałek, 12 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria starty
To był najlepszy ze startów w tym sezonie.
Dałem z sobie ile trzeba - co w prawdzie nie uchroniło mnie przed dublem ze strony cholernego cyborga na 29" rowerku przełajowym - ale miałem świadomość, że walka była godna.

Na każdym okrążeniu ciąłem ziomków aż miło.
Tym razem - Arek Kaczmarek i jego piękny KTM nie dali rady - na podjeździe coś mu chyba chrupnęło i miał parę minut straty.

Szkoda, że nie było mi dane powalczyć o to jedno okrążenie więcej.
Mam wrażenie, ze mogło być wyraźnie lepiej. Dojechałem 12.

Koniec końców - po 3 startach w pucharze, skończyłem na 20. miejscu w generalce.
Szkoda , że tak odpuściłem ten puchar. Mogło być całkiem nieźle :))

No nic. W 2010 się odgryzę , jeśli tylko będzie mi dane.

Września - Małpi Gaj

Niedziela, 20 września 2009 · Komentarze(0)
Kategoria starty
Co za trasa. Ubaw jak za dawnych lat. Hopki, rynny, kręte single.
Duża niespodzianka, trzeba przyznać. Było szybko i bardzo "brudno" - ale walczyłem ostro - nie udało mi sie jednak wyciąć KTM-a z numerem 580. Jechaliśmy idealnie w tym samym tempie - mimo ze parę razy atakowałem.
Nie ma jeszcze wyników - ale na pewno wybroniłem się przed dublem co już jest dużym sukcesem :))



Smak błota i łez :D

Niedziela, 6 września 2009 · Komentarze(0)
Kategoria starty
Karą za lenistwo i niesumienność w treningach jest ból i łzy topione w lepkim błocie.
Prosty z pozoru maraton, na dystansie GIGA okazał się bolesnym doświadczeniem - dzięki wiatrowi smagającemu koszmarnie, we wsi Góra, oraz skurczom, jakie pojawiły się już na 50 kilometrze.
Koszmarnie dziwne - nigdy wcześniej nie miałem skurczy trójgłowego - podczas gdy łydki miały się świetnie...

Płynów miałem pod dostatkiem , zażerałem się bananami i batonami - a mimo to brakowało sił na prostych - gdzie samotnie katowałem się pod wiatr wrzeszcząc z bólu i przeklinając zdradzieckie mięśnie.

Koniec końców - przyjechałem pół godziny po zamierzonym czasie (4:49) - co jednak - w obliczu tak koszmarnych przejść - i tak jest swoistym sukcesem.

Nie pozostaje nic innego jak popracować nad wytrzymałością, bo drugi raz podobny przypadek będzie porażką doszczętną :/

NO i do tego cholerna sigma, gubiąca co chwile sygnał.. no normalnie koszmar jakiś.

Jarocin - piaskowa rzeźnia

Niedziela, 23 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria starty
Miało być szybko i dobrze - było ciężko, pylaście i makabrycznie.

Piaszczyste zjazdy mnie pokonały (wstyd) - wytrzymałem jako tako kondycyjnie - ale ogólnie miałem za mało paliwa :/

Koniec końców - dojechałem ósmy. Chyba nie najgorzej jak na tak słabe przygotowanie.

Cytadela zaliczona

Niedziela, 5 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria nowe klamoty, starty
Heh. Już miałem sobie odpuścić, kiedy tak patrzyłem na mój zwieszony brzuch i gumowe nogi. Ale jakoś nie mogłem po prostu się poddać... Nie na cytadeli.

W ciągu godziny kupiłem komplet opon Panaracera (Dart + FireXC), założyłęm je i poleciałem po numer startowy. Szaleństwo...


Tradycji stało się zadość. Pokonałem paru kapeluchów ale i tak daleko od czołówki
Sukcesy? Olbrzymie!
- Mimo balona jaki mi wyskoczył z pospiesznie założonej opony - dojechałem do mety bez kłopotu. (od startu o tym wiedziałem - stąd moja mina na fotce :D)
- Łańcuch po ponad 6.ooo km nadal działa - i dał radę choć parę razy strzelił na podjazdach (i tak lepiej niż wielkim wymiataczom z xtr-ami :D... technika...)
- Mimo słabej diety - dojechałem bez zawału serca. Choć mogłem jechać mocniej :/
- Mimo wielkiej, grubej p...y na brzuchu - nie połamałem roweru - a wręcz poczyniłem kondycyjny postęp.
Poczyniłem postanowienie... Pokocham leśne podjazdy na Cytadeli - albo znienawidzę mtb. :D
- Nowe opony to sen nocy letniej. 2.1 nie daje takiego poczucia bezpieczeństwa jak 2.5 - ale toczą się cudnie - a w zakrętach rower przechyla się jakby sam miał jechać... (późna nauka... :D)

Teraz, pozostaje tylko wykończyć łańcuch na podjazdach i założyć nowy napęd. Nadal nie mam koronki 32z - ale to detal. W najbliższych dniach to się zmieni.

Oj, Chodzież była niewątpliwie

Niedziela, 25 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria starty
Oj, Chodzież była niewątpliwie przełomem.
Pierwszy raz od długiego czasu, starałem się pojechać po wynik walcząc z innymi - a nie tylko z trasą...



Ścieżki doskonałe. Podjazdy znośne, a zjazdy lekko piaszczyste miejscami, a jednak było świetnie.
Noga podawała. Glikogen zebrał się w mięśniach i nie było nawet mowy o jakimś kryzysie - a jednak wynik słaby. Chyba zabrakło wiary i świadomości własnych sił.
Może też zbyt asekuracyjnie jechałem... To chyba to złe przyzwyczajenie - "aby do mety"
Ale występ i tak zaliczam do udanych :)

No i perwszy maraton

Niedziela, 20 kwietnia 2008 · Komentarze(0)
Kategoria starty
No i perwszy maraton z głowy.



Płaski i dość łatwy - a jednak zmęczył mnie solidnie.
Nie łatwo być amatorem. Ale jest. cel. Może uda się jeszcze w tym sezonie zaliczyć jakiś górski - tyko nad wydolnością muszę popracować...