Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:418.70 km (w terenie 211.00 km; 50.39%)
Czas w ruchu:16:37
Średnia prędkość:25.20 km/h
Maksymalna prędkość:51.00 km/h
Suma podjazdów:2182 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:46.52 km i 1h 50m
Więcej statystyk

Ostatni lipcowy trip

Czwartek, 30 lipca 2009 · Komentarze(0)
Przed urlopem, pełen plecak klamotów ciążył mi nieco - ale mimo to zrobiłem przyzwoity trip.

Z rana 21 - po pracy 25 - nie było źle.
Cały czas z myślą, o ponad tygodniowej przerwie - i pobycie w Mekce górali - bez roweru :/

Mimo to - trzeba było jakoś po ludzku zakończyć ten miesiąc :)

Dobre, solidne kulanie między pracą a domem...

Poniedziałek, 27 lipca 2009 · Komentarze(0)
Rześki poranek zachęcał do jazdy. Przed robo zrobiłem 20 km - tradycyjną - z grubsza - trasą.
Po pracy - zaliczyłem jez. Swarzędzkie - w ramach tzw. pokuty za haniebny kilometraż w tym sezonie.
Jechało się świetnie - tylko brak bidonu mi nieco doskwierał.
Koniec końców wróciłem w niezłym stanie mimo katowania kilku podjazdów... Z drugiej strony...co to za podjazdy... :D

Dziewicza Góra o poranku

Wtorek, 21 lipca 2009 · Komentarze(0)
Zdegustowany wszawą pogodą w ostatnim czasie - na sam widok słońca rano wystrzeliłem od mechanika - prosto w kierunku dziewiczej - gdzie grzęzłem w błocie i taplałem się w wielkich kałużach po ostatnim deszczu.

Dziewicza zdobyłem - tak jak zawsze - z zadyszką. Zabrakło mi paliwa :(

Osłabienie przeziębieniem dało o sobie znac - droga powrotna była mniej żwawa niż zwykle - ale w granicach przyzwoitości...

Tak czy inaczej - wróciłem nieźle zmęczony. Błoto jednak dało mi radę :/

Katorga w upalny dzień

Piątek, 17 lipca 2009 · Komentarze(0)
Było kosmicznie gorąco - a ja mocno niedospany...
o 0.4o skończyłem jedną wycieczkę, a o 6.45 zacząłem kolejną.

Po powrocie - byłem totalnie odwodniony i zajechany.
Pociłem się jak mops. Ale tempo było zaskakujące. Nawet przy tym ciężkim powietrzu nogi dały radę. :)

Nocne przepalanie sadła

Czwartek, 16 lipca 2009 · Komentarze(2)
Kategoria nowe klamoty
Po serwisie amora, wypadało stestować jak działa. A że nocka była ciepła i przyjemna - nic lepszego być nie mogło jak mały trip po mieście i okolicznych chaszczach.

W sterach pojawił się mały luz - ale do skręcenia (niedociągnięcie po montażu).
Nowe rękawiczki - nie powiem wygodne - ale niech szlag trafi tych małych, żółtych gnojków szyjących dla Scotta... Ledwie je założyłem - puścił szew i wylazła nitka. Przy butach Etnies, gdzie trafiło mi się dokładnie to samo - zaczynam wierzyć, że to jakiś żółty spisek...



Ogólnie jednak - rower jest w formie. Gumy uszczelniające przetrwały starcie z wd-40 - i obyło się bez kosztownych wymian.
Bocialara tym razem oświetlała drogę dla mnie i Jakuba - i spokojnie dawaliśmy radę... Nie ma to jak diodowy palnik :D

Sama wycieczka - udana, choć nie dość szybka - ale też mało sypiam ostatnio - więc skąd niby ta forma ma się brać? :/

Podwieczorny sprint po dziurach

Niedziela, 12 lipca 2009 · Komentarze(0)
Czasu było - jak zwykle mało. Chciałem odreagować odwołanie niedzielnego tripu - stąd zapuściłem się co sił w stronę Dziewiczej.
Tym razem, w 45 minut dojechałem do ostatniego podjazdu przed Kicinem , gdzie zawróciłem i pocisnąłem tą samą drogą do domu.

Tempo było świetne, ale przeziębienie i kaszel dał mi w kość jak wróciłem...

No i - zebrałem plony własnej głupoty... WD-40 na goleniach, zeżarł mi uszczelkę amora.. Będzie to dość kosztowny eksperyment... Choć nie aż tak bardzo jak się spodziewałem... (na szczęście).

Nocna bujanka

Sobota, 4 lipca 2009 · Komentarze(0)
Nocna kąpiel w błocie - z bocialarkę. Ważne odkrycie: Błoto wadzi tylko wtedy gdy je widać. W nocy jest zupełnie nie groźne.. (nie licząc bocznych poślizgów :D)

Upał, pot i odwodnienie

Piątek, 3 lipca 2009 · Komentarze(0)
Nic dziś nie udało się zgodnie z planem. Zapomniałem zapięcia, nie wziąłem bidonu i do tego kosmicznie spóźniłem się do roboty - i to bynajmniej nie przez bujankę na rowerze. No trudno.

Popołudniu było gorąco - ale zrobiłem karnie 30 km i wróciłem wyschnięty na wiór (mimo tankowania na malcie...)

Szcześliwie jest "mana" w nodze i średnie prędkości nie przyprawiają o smutek :D