Podwieczorny trip w stronę Dziewiczej
Czwartek, 14 maja 2009
· Komentarze(0)
Już miałem stracić kolejny piękny dzień po kilkudniowym przestoju - ale udało się go uratować - przed 19 wyskoczyłem w moim ognistym wdzianku i zaatakowałem szutrówki w Swarzędzu.\
Pojawiła się misja żeby pocisnąć na Dziewiczą - ale niestety słońce nieubłaganie tonęło za drzewami - a brak oświetlenia na kierownicy nie wróżył nic dobrego - więc po nieco ponad 20 km - zawróciłem po pokonaniu piaszczystego podjazdu za Wierzenicą.
Tak intensywnie cisnąłem podjazdy że zakwasiłem mięśnie i poczułem to dotkliwie.
Mimo dobrej dyspozycji i tempa - power-upów nie było. Do tego nie wziąłem bidonu i cisnąłem na jednej butelce Gato :/
Delikatny finisz wycieczki nieco złagodził dolegliwości - ale...zresztą pokuta musi być. 3 majowe dni obrastania w tłuszcz - to karygodne zaniedbanie...
Pojawiła się misja żeby pocisnąć na Dziewiczą - ale niestety słońce nieubłaganie tonęło za drzewami - a brak oświetlenia na kierownicy nie wróżył nic dobrego - więc po nieco ponad 20 km - zawróciłem po pokonaniu piaszczystego podjazdu za Wierzenicą.
Tak intensywnie cisnąłem podjazdy że zakwasiłem mięśnie i poczułem to dotkliwie.
Mimo dobrej dyspozycji i tempa - power-upów nie było. Do tego nie wziąłem bidonu i cisnąłem na jednej butelce Gato :/
Delikatny finisz wycieczki nieco złagodził dolegliwości - ale...zresztą pokuta musi być. 3 majowe dni obrastania w tłuszcz - to karygodne zaniedbanie...